2015/01/13

Kolej na Ferrarę


Ferrarę często się wspomina, ale rzadko kto się na jej temat rozwodzi. To urocze miasteczko położone między Bolonią a Padwą, swoim klimatem śmiało może dorównać tym miastom, które w przeciwieństwie do Ferrary, chętnie odwiedzane są przez turystów. 

Do Ferrary, czyli gdzie?


Ferrara znajduje się wciąż w regionie Emilia-Romania, w odległości 50 kilometrów na północ od Bolonii. Ja zdecydowałam się na podróż pociągiem, która trwa od 30 do 50 minut (z Bolonii, jeśli interesuje nas podróż pociągiem regionalnym), cena biletu to nieco powyżej 4 euro. 




Co zobaczyć?

Uprzejmość Włochów nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Na dworcu w Ferrarze udajemy się do najbliższego autobusu po informację jak najszybciej dostać się do centrum. Kierowca udziela nam wszelkich informacji i po chwili namysłu stwierdza, że szybciej dotrzemy tam jadąc z jego kolegą i prowadzi nas do drugiego autobusu. Kolega także nie traci na uprzejmości informując nas, że nie opłaca się nam kupować biletu w jego autobusie, bo u tabacchino (najprościej mówiąc odpowiednik polskiego kiosku i jedyne miejsce, w którym we Włoszech można kupić papierosy) po drugiej stronie ulicy kupimy tańszy. Wysiadamy, ja zdziwiona, a gdy wracamy miły pan dorzuca z pełnym uśmiechem, że najlepiej będzie nam wysiąść na przystanku zaraz po tym jak po lewej stronie zobaczymy katedrę. Miło mi. Siadamy, autobus rusza, a w środku tylko my i mężczyzna z synkiem.
Fasada Katedry
Cattedrale di San Giorgio




Katedry (Cattedrale di San Giorgio Martire) trudno nie zauważyć. Znajduje się ona w samym sercu miasta, zaraz obok Piazza Trento e Trieste, naprzeciwko Ratusza. Wydaje mi się, że wykonana z białego marmuru fasada pokryta licznymi ornamentami i płaskorzeźbami zachwyci nawet najbardziej obojętne oko. Moim zdaniem jest jedną z piękniejszych jakie miałam ostatnimi czasy okazję oglądać. Tkwiłam tam tak trochę podziwiając. Wejścia do Katedry pilnują figury zwierząt (wydaje mi się, że gryfów, ale mogę się mylić) i mosiężne drzwi. Z boku katedry rozciągają się natomiast liczne kramy zakończone górującą nad placem dzwonnicą. Ponoć jedna z lepszych kaw w mieście to ta serwowana w kawiarni Nazionale niedaleko ratusza.


Ferrara to przekrój włoskiej świetności w całej postaci. Znajduje się tam bowiem Zamek Estów (Castello Estense), którzy panowali w Ferrarze przez wiele wieków (od początku XIII wieku, aż po koniec wieku XVI), a na swym dworze przyjmowali wielkich pisarzy i uczonych. Castello Estense to masywna, ceglana twierdza otoczona fosą, w której z uwagi na jeszcze świeżą bożonarodzeniową atmosferę pływał łańcuch prezentów przywiązany do odbijającej promienie słońca szopki ulokowanej także na wodzie pod jednym z łuków podstawy zamku. Jedną z najstarszych ulic Ferrary jest natomiast
średniowieczna Via delle Volte, ze swoimi charakterystycznymi łukami i arkadami. Niegdyś słynęła z tego, że była ulicą prostytutek, jednak dziś z tamtych widm przeszłości nic nie pozostało i można swobodnie wsłuchać się w rytm starych murów i kamienistego bruku. Kto wie co by mogły zdradzić, gdyby mogły przemówić?



Z kolei Piazza del Municipio zdobią sławne renesansowe schody okryte XV wieczną kopułą. Schody te, niegdyś prowadzące do posiadłości Estów, to połączenie inspiracji stylem architektonicznym Wenecji, z tym z XV wiecznej Ferrary. Oprócz tego, na placu naszym oczom ukazuje się świąteczna wenecka karuzela i drzewko bożonarodzeniowe pokryte masą listów do Świętego Mikołaja. Listy te kryją w sobie wiele subtelności, np. mała Eleonora zwierza się Mikołajowi, że płacze jak aktorka, a mały Francesco oprócz prezentów prosi Świętego, aby pomógł mu stać się lepszym człowiekiem.
"Caro Babbo Natale.."




Do zobaczenia! 

Do Ferrary na pewno jeszcze powrócę, w związku z tym, że ciągle pozostaje ona dla mnie tajemnicą i kryje w sobie dużo więcej wartych uwagi miejsc niż te, które udało mi się zobaczyć. Z miejscami jest trochę jak z ludźmi, jedne wydają się bardziej przyjazne od drugich. A Ferrara zdobyła moje zaufanie i obietnicę powrotu.

Na koniec anegdota z komunikacji miejskiej z niepisaną refleksją. W drodze powrotnej na dworzec kierowca zatrzymuje się na przystanku i wysiada. Na jego miejsce zasiada inny, który dopiero co nieśpiesznie wgramolił się do autobusu żartując wraz z towarzyszącymi mu kolegami. I tak stoimy dwie tury świateł. Nikomu to jednak nie przeszkadza, mi w zasadzie też nie. W końcu nigdzie się nie śpieszę. 
Via delle Volte w Ferrarze

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy tekst. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroczy tekst. Przyznam się, że gdy tylko zobaczyłam wpis o kolei, od razu go (z ogromną przyjemnością) przeczytałam... ale dopiero dzisiaj wreszcie, po tylu dniach, znalazłam w sobie tyle pamięci operacyjnej, by napisać inteligentny komentarz, hehe :) Bardzo użyteczne informacje, jak zwykle... choć drzewko pokryte listami ujęło mnie chyba najbardziej... ja chyba kiedyś też popełniłam coś takiego, św. Mikołaj nawet mi odpisał :) Tylko ja pisałam do Laponii :) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń